Po dawnej fabryce „Ursus” w Ursusie pozostało kilka hal z czerwonej cegły wybudowanych w okresie międzywojennym, teraz straszących oczodołami powyrywanych okien. Jest też jeszcze resztka hal obłożonych żółtą falistą blachą – to relikt licencyjnego „Ursusa”. Pozostała część fabryki jest już zrównana z ziemią. W niektórych miejscach zaczęto nawet budować bloki. Klucze do pierwszych mieszkań maja być wydane przed tegorocznymi Świętami Bożego Narodzenia.
W jednej z ocalałych jeszcze hal licencyjnych – pustej i zapewne czekającej na rozbiórkę – odbyła się 3 grudnia promocja książki pod redakcja Jaśminy Wójcik „Ursus to tutaj wszystko się zaczęło”. Książka wydana przez Urząd Dzielnicy Ursus jest pokłosiem obchodów 40 rocznicy robotniczego protestu z czerwca 1976 roku. Wspomnienia o tamtych pamiętnych wydarzeniach są istotna częścią pracy, ale nie tylko. Sporo jest w książce, w opowiadaniach dawnych pracowników, nostalgii za tętniącą życiem fabryką, pełną ludzi i hałasujących maszyn.
O swoim „Ursusie” opowiadają też młodzi ludzie, urodzeni na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku, więc na początku przemian ustrojowych w Polsce. Dla nich teren po fabryce to miejsce już tylko zabaw. Romek uczył się na opustoszałych uliczkach zakładowych jeździć motorem. Dla Grzegorza fabryka była miejscem tajemniczych wypraw, gdzie walczono na kije udające miecze. Z kolei Agata zapamiętała „Ursus” jako miejsce, gdzie z 13 na 14 grudnia 1981 roku poznali się jej rodzice, a była to noc, gdy Jaruzelski wprowadzał stan wojenny.
Promocja książki otrzymała bogatą oprawę. Grała orkiestra dęta. Odbył się naukowy dyskurs . Honorowe miejsce w hali zajął zdezelowany ciągnik C-330, który malowano na srebrno i złoto. Ciągnik jako pomnik stanie przed Urzędem Dzielnicy, a kiedyś budynkiem dyrekcyjnym nie tylko fabryki, ale również potężnego Zrzeszenia Przemysłu Ciągnikowego.
Z „Ursusem” związało swój los pięć pokoleń. Tu na początku lat dwudziestych XX wieku rodziła się historia polskiej motoryzacji. Dziś pozostała resztka hal, w jednej z nich udało się zorganizować happening. Zaś książka zredagowana przez Jaśminę Wójcik będzie przypominać jak krucha i ulotna była wielkość fabryki ciągników.